Sklep Fundacji Canis

 sklep3

Sklep Fundacji Canis, gdzie kupisz upominki, ozdoby, antyki, przedmioty artystyczne, malarstwo, linoryt - cały dochód przeznaczony jest na pomoc dla zwierząt. Kup sobie prezent i wspomóż zwierzaki.

 

 

Fundacja Canis na Allegro

nasze aukcje allegro1

Zapraszamy na nasze aukcje:   Allegro

1% podatku dla zwierząt numer KRS: 0000128172

Upitax new uruchom2

Artykuły o kotach

koty kotkiKubuś z biblioteki

Nie tak dawno pisaliśmy w KOCIE o książce Vicki Myron i Breta Wittera "Dewey. Wielki kot w małym mieście", ukazującej historię kota, który zamieszkał w jeden z amerykańskich bibliotek i stał się ulubieńcem całego miasteczka. Okazuje jednak się, że takie "biblioteczne" koty żyją nie tylko w USA i wcale nie trzeba ich szukać aż tak daleko...
W styczniu w "Gazecie Wyborczej" pojawił się cykl artykułów, który rozsławił Kubusia - kota rezydującego w filii nr 3 Miejskiej Biblioteki Publicznej w Tychach. Jak Kubuś tam trafił? Jesienią 2003 roku jeden z czytelników przyniósł maleńkiego, trzęsącego się z zimna kotka, którego znalazł pod drzwiami biblioteki. Panie bibliotekarki troskliwie się nim zajęły i zaczęły szukać mu domu. Ponieważ nikt nie odpowiedział na nich apel, w końcu postanowiły, że kot zostanie w bibliotece.
Kubuś okazał się stworzony do roli kota bibliotecznego. Witał się z czytelnikami, pozwalał się głaskać, spacerował między półkami. Dzięki niemu w bibliotece zrobiło się pogodniej, sympatyczniej, ludzie zaczęli tu częściej zaglądać, robić kotu zdjęcia, czytać na miejscu książki i czasopisma - z Kubusiem na kolanach oczywiście.

koty i kotkiCo to znaczy "mieć kota"

Nastały czasy niezwykle korzystne dla takich miłośników kotów, którym uczucia do tych zwierząt, mówiąc bez ogródek, na tyle padły na mózg, że nie wystarczają im już ich żywi podopieczni. Muszą otaczać się kotopodobnymi przedmiotami i nic ich tak nie cieszy, jak otrzymanie w prezencie bądź kupienie czegoś "z kotem".
Sklepowe półki aż uginają się od kuszących kocich gadżetów.
Znam takie osoby i bywam w ich domach, gdzie, głaszcząc przemiłe, mruczące koty, sycę oczy widokiem tych użytkowo-dekoracyjnych. Wieszam płaszcz na wieszaku w formie pazurzastej kociej łapki. Piję herbatę z kubka pomalowanego w hasające koty i odstawiam go na serwetkę z kocim nadrukiem. Solę pomidora z solniczki w kształcie kota. Plecami opieram się o haftowaną w koty poduszkę i kontempluję wiszące na ścianach obrazy i zdjęcia - z kotami, a jakże. Pani domu pokazuje mi zakupione dla wnuczki skarpetki w kotki, a na jej palcu połyskuje srebrny pierścionek - oczywiście przedstawiający kota. Do kompletu są kolczyki i wisiorek, ale wkłada je tylko na wyjściowe okazje.

koty i kotkiMój Kotku

Od koleżanki, artystki i kociolubki, dostałam na urodziny, ilustrujący ten tekst, zabawny obrazek- wyliczankę. Można na nim obejrzeć i przeczytać wszelkie odmiany i możliwości zdrobnień słowa "kot". Właśnie ten rysunek uświadomił mi pewną sprzeczność. Jak to się dzieje, że w naszym kraju, gdzie koty nie należą do ulubieńców mas, gdzie raczej psy uznawane są za przyjaciół człowieka, występuje podobna nieprawidłowość?
Otóż dotarło do mnie, że nawet zdeklarowany koci nieprzyjaciel powie do swojej ukochanej kobiety "mój Kotku", uznając to za czuły komplement i absolutnie nie pojmując, że zachowuje się absurdalnie i niezgodnie ze swymi fobiami.
Kotusiu, Kiziu, Kiciusiu - ileż tu serdeczności, ciepłych uczuć, troskliwości. Kocica to wamp (któraż kobieta nie chciałaby być wampem?), a kocur - macho (jaki mężczyzna nie chciałby nim być!). - Koteczku, zrobić ci herbatę? - spyta męża jego połowica, która przed chwilą, wracając z zakupów, na widok czarnego kota przeszła na drugą stronę ulicy.

koty i kotkiNiespodzianki

Życie pełne jest niespodzianek - jakież to banalne powiedzenie i jakże prawdziwe. Ostatnimi czasy bezustannie coś mnie zaskakuje i co najważniejsze - pozytywnie. Obawiam się (raczej powinnam napisać - cieszę się), iż wszystkie te miłe niespodzianki zmuszą mnie do zweryfikowania mojego ogólnego "nastroszenia", wynikającego z nadmiernej ilości złych doświadczeń. Zarówno złe doświadczenia, jak miłe niespodzianki dotyczą, ma się rozumieć, relacji zwierzęco-ludzkich.
Pisałam już kiedyś o moich sąsiadach, że tylu ich w wielkim bloku, lecz w dokarmianiu kotów nikt mi nie pomaga. A ogólnie tacy mili w windzie, w przeważającej części życzliwi. Tylko jednej lokatorki zawsze trochę się bałam, bo łaziła po nocy (a ja to co robię?!), gadała do siebie, czasem nawet głośno złorzeczyła. Ona czyni to nadal, ale przynajmniej dwa razy w miesiącu czeka na mnie przy drzwiach piwnicy, by wręczyć mi w zawiązanej na sto supłów siateczce kilka saszetek lub puszek dla kotów. Ekstra dostaję jeszcze błogosławieństwo, a czasem jej osobiste uczestnictwo w karmieniu (piwniczniaki to niewdzięczne łotry, najczęściej na widok tej dobrodziejki dają nogę).

koty kotkiPo dwóch stronach lustra

Kotek, kociaczek -sam dźwięk tych słów sprawia, iż uśmiechamy się serdecznie. Oczami wyobraźni widzimy przecież małą puchatą kuleczkę, z zadartym ogonkiem, dziarsko maszerującą po podłodze.

Kuleczka ma puszyste, czyste i jeszcze pachnące kocią mamą futerko. Gdy śpi, przybiera zabawne pozy, rozkosznie mruczy. Kiedy słodko ziewa, robi "koci grzbiet" lub wesoło biega za kolorową piłeczką, ma się ochotę porwać to małe cudo na ręce i ucałować w śliczną mordkę. Taki właśnie jest obraz kociaka, który na co dzień widzimy w reklamach telewizyjnych kocich karm. Tak wyglądają rasowe rodowodowe maluchy urodzone i mieszkające w domach pod opieką człowieka. To wskazując na takiego właśnie mruczącego tygryska, nasze dziecko zawoła: "Tato, mamo, ja chcem kotka!"
My, ze względu na rodzaj wykonywanej przez moją siostrę pracy (lekarz weterynarii), zobaczyliśmy, niczym Alicja z książek Lewisa Carrolla, kocięce życie z drugiej strony lustra. Po tej drugiej stronie również mieszkają kocięta. Nie wszystkie są tak radosne i szczęśliwe jak te urodzone w domu. Część z nich w ogóle nie przypomina puchatej kuleczki, mają katar, często zapalenie płuc.
Tych kociąt nikt nie kocha, nie są to te wymarzone, wyczekane małe tygrysy. My je nazwaliśmy niechcianymi. Co roku do lecznicy trafiają takie niechciane kociaki, pozostawione w poczekalni, powieszone w reklamówce na klamce gabinetu. Schroniska pękają w szwach od tych niechcianych małych kuleczek. Takiemu zasmarkanemu kociakowi można pomóc, odpowiednie leki, kropelki do oczu, noska czy uszu i z dnia na dzień kupka nieszczęścia puchacieje, odzyskuje humor, zaczyna się bawić niczym maluch wychowany w domowych pieleszach. Odchuchany, wypielęgnowany tygrysek znajduje własny dom i sadowiąc się na kolanach pana lub pani, słodko mruczy, opowiadając kocie bajki. Wtedy my się uśmiechamy, gdyż codzienna pielęgnacja i opieka nad tym czymś, co tylko przypominało kociaka, zaowocowała szczęśliwym zakończeniem.
Niestety nie wszystkie niechciane kocięta uda się uratować. W tym roku w naszym mieście, Łodzi wprowadzono program zapobiegania bezdomności zwierząt, o którym szerzej piszemy w tym numerze KOTA. W innych miastach Polski również istnieją takie programy, jednak by ich realizacja mogła zakończyć się sukcesem, potrzebne jest zrozumienie problemu, edukacja i pomoc zarówno ze strony karmicielek, jak i nas - mieszkańców miast i wsi.
Jak zwykły posiadacz kota może pomóc w walce z bezdomnością? Sposób jest bardzo prosty: nie rozmnażajmy naszych domowych tygrysów, jeśli nie są to koty z rodowodem, posiadające licencję hodowlaną. Często słyszymy argumenty, że przecież dzieci Misi znajdą najwspanialsze domy na świecie i nie trafią na ulicę. Tylko czy takie domy znajdą również wnuki lub prawnuki Misi? Czy za kilka lat programy walki z bezdomnością nie obejmą potomków mruczących właśnie na naszych kolanach kotów? Czy nie dołączą one do tych niechcianych maluchów zza drugiej strony lustra?
Jeśli świadomie, poprzez sterylizację, uda nam się ograniczyć populację kotów bezdomnych, wtedy kocięta z jednej i z drugiej strony lustra będą tak samo kochane i wywołają taki sam serdeczny uśmiech na naszych twarzach.
zosia&ziemowit

KOT 7-8 - marzec 2008
magazyn dla miłośników kotów.

 

koty i kotkiPytania i odpowiedzi

- Tatusiu, a czy człowieka można zabić i zjeść?
Dziewczynka, która zadała to pytanie, miała może ze trzy lata - pyzate, miło umorusane dziecko w przekrzywionym, płóciennym kapelusiku na pełnej ciemnych loków i kłębiących się myśli główce.
Działo się to w tramwaju. Ponieważ pytanie padło bardzo głośno, większość współpasażerów z zaciekawieniem przyglądała się ojcu, oczekując jego reakcji. Mało nie wyskoczyłam ze skóry, tak niecierpliwie nasłuchiwałam, jak też wybrnie młody mężczyzna z tej trudnej, poniekąd publicznej sytuacji.
Mogłam odetchnąć z ulgą - tatuś był z gatunku mądrych i cierpliwych. Nie powiedział "nie zadawaj głupich pytań" albo "kto ci takich bzdur naopowiadał" lub, co najgorsze, "daj mi spokój, nie widzisz, że czytam" (bo akurat przeglądał gazetę). Nie wymigał się również stwierdzeniem, że odpowie jej na to pytanie, jak będzie starsza. Cichutko tłumaczył córeczce różnicę między człowiekiem a zwierzęciem, podkreślając, że nie jest zwolennikiem takiego urządzenia świata, gdzie można zwierzęta zabijać bez potrzeby. Mała słuchała go uważnie, a ja przypomniałam sobie wiele podobnych sytuacji z kompletnie innym zakończeniem.
Często słyszę na ulicy, w autobusie, na poczcie, że młodzież jest teraz taka źle wychowana, że dzieci po prostu okropne, koniec świata, moja pani! Wśród narzekaczy są głównie rodzice lub dziadkowie tych "paskudnych" latorośli. Łatwo krytykować metody wychowawcze, kiedy nie ma się własnych dzieci, mimo to trochę pokrytykuję. Bo ciekawa jestem, jak oni odpowiadali na zadawane im pytania? Jak reagowali na naganne zachowanie swoich dzieci i wnuków w miejscach publicznych? Czy potrafili im cokolwiek wytłumaczyć, nie mówiąc już o dawaniu przykładu?
Obserwuję ludzi - raz z przyjemnością, innym razem bez. Idzie mama z chłopcem, piją sok z kartoników. Mama kończy pierwsza i rzuca pudełko na chodnik. Co zrobi synek?
Na skwerku babcia z uwielbieniem patrzy z ławki na szarpiącego gałęzie wnusia. Przechodzień zwraca mu uwagę, że tak nie wolno, a babcia oburzona ruga nie dziecko, ale tego bezczelnego malkontenta, co to się wtrąca nieproszony.
Czterech podrostków dręczy małego kota. Czy oni coś wiedzą na temat cierpienia? Przecież to niemożliwe, by cała czwórka była sadystami pozbawionymi ludzkich uczuć!
Dzieci są bystre i czujne, nie da się ich zbyć lub oszukać. Warto traktować je poważnie.
Mam wielu znajomych, którzy wychowali dzieci, a ich dzieci wychowują teraz swoje. Oczywiście z pomocą dziadków i babć. Podsłuchuję, jak rozmawiają z wnukami i ciepło mi się robi na sercu, bo już oczyma duszy widzę przyszłe efekty tych dialogów.
A na własne oczy mogę oglądać, z jaką czułością i odpowiedzialnością te dzieciaki opiekują się swoim kotem, psem czy świnką morską. Nie nauczyły się tego z telewizji.
Wielkim podziwem darzę tych wszystkich, którzy mają czas dla swojej rodziny, mimo że pracują i uginają się pod ciężarem zawodowych i innych obowiązków. Nie unikają odpowiedzi na trudne pytania. Wpajają szacunek dla przyrody, uczą miłości do zwierząt, utwierdzają w tolerancji, zachęcają do pomocy słabszym.
Jak zwykle najbardziej zależy mi na kotach, ale przecież każdemu z nas dostanie się jakiś okruch dobra, jeśli z tych dzieci wyrosną dobrzy ludzie.

Maryla Weiss
KOT nr 6/2008

Serwis Koci Dom powstał z myślą o kotach i zawiera zdjęcia kotów, porady jak opiekować się kotem, różności o kotach. 

Koci Dom - Ważne! Serwis Internetowy Koci Dom nie jest organizacją opieki nad zwierzętami i nie reprezentuje żadnje organizacji!

Koci Dom jest zaprzyjaźniony z Fundacją Canis. Zajrzyj do kącika adopcyjnego Fundacji Canis - może znajdziesz przyjaciela na całe życie.

Jako że Koci Dom nie jest schroniskiem ani organizacją nie ma żadnej możliwości pomocy finansowej, rzeczowej ani przyjmowania zwierząt.

Serwis Koci Dom  prowadzę sama, dlatego też nie mam możliwości zamieszczania ogłoszen o zwierzętach do adopcji.