Sklep Fundacji Canis

 sklep3

Sklep Fundacji Canis, gdzie kupisz upominki, ozdoby, antyki, przedmioty artystyczne, malarstwo, linoryt - cały dochód przeznaczony jest na pomoc dla zwierząt. Kup sobie prezent i wspomóż zwierzaki.

 

 

Fundacja Canis na Allegro

nasze aukcje allegro1

Zapraszamy na nasze aukcje:   Allegro

1% podatku dla zwierząt numer KRS: 0000128172

Upitax new uruchom2

Był taki kot...opieka nad kotem

Widujemy go od lat, ma swoje imię, swoje nawyki i swoją pozycję w stadzie. Znamy go od kociego młodzika, obserwujemy, jak rośnie, jak wspina się po stopniach hierarchii dokarmianej przez nas gromadki. Przyglądamy się, jak radzi sobie jako szef podwórka, jak opiekuje się całą resztą kociej rodziny. Aż wreszcie nadchodzi dzień, gdy przekazuje "władzę" w łapy innego, młodszego kocura, a sam odsuwa się na bok. Później znika, pozostawiając wspomnienia.

Takie opowieści nie muszą mieć smutnego zakończenia, przecież nie bez powodu mówimy, że koty zawsze spadają na cztery łapy.
Pilotce, choć w wypadku stracił część ogona, a w wyniku uszkodzenia miednicy "zarzuca" tyłem, udało się spaść wszystkimi czterema łapami w dwie pary kochających rąk. Jak do tego doszło? Otóż wiekowy Pilotka - bo osiągnięcie jedenastego roku życia przez kota mieszkającego wyłącznie na dworze to nie lada wyczyn - po przejściu na zasłużoną emeryturę większość dnia spędzał na drzemkach. Na swoje legowisko wybrał miejsce, w którym mieszkańcy owej posesji parkowali samochody. Śpiący w tak newralgicznym punkcie podwórka kot sprawiał wiele kłopotów, kierowcy musieli wysiadać z auta i przesuwać Pilotkę w bezpieczne miejsce, a nie każdy taką cierpliwość miał. Pilotka posiadał jeszcze kilka ukrytych zalet: był mianowicie prawie całkiem głuchy i niedowidzący. Sprawiał wrażenie, iż niczego i nikogo (nawet psów) się nie boi. Dodajmy, że nie dbał już o higienę tak jak za dawnych lat. Kiedy wszystkie legowiska pozajmowane były przez "warczące maszyny" Pilotka zadowalał się drzemkami pod autami i jego futerko często zdobił smar i olej samochodowy. Nie egzystował tak zupełnie samodzielnie, miał bowiem karmicielkę - panią Halinę, która dbała o niego i resztę kotów na podwórku. Pilotka był regularnie odrobaczany, odpchlony i karmiony dwa-trzy razy dziennie. Miał wszystko prócz własnego domu.
Rok temu, zasiadłszy wieczorem do komputera, przeczytałam rozpaczliwą prośbę o pomoc dla kota, który umiera. Przeczytałam raz, drugi i włosy stanęły mi dęba - chodziło o Pilotkę! Kocurek bez ogonka, zataczający tyłem z paprzącą się raną na piersi, i dokładny adres. To musiał być on. Zdziwienie było tym większe, iż tego dnia widziałam się z opiekunką staruszka i nie było mowy o tym, że z Pilotką dzieje się coś złego. Nasze koleżanki zainterweniowały błyskawicznie i kot znalazł się w gabinecie weterynaryjnym mojej siostry, który jest oddzielony od "rezydencji" Pilotkowej tylko grubym murem, dlatego wszystkie koty z owego podwórka znane są nam praktycznie z imienia i nazwiska, znamy ich historie, koligacje itp. Badania krwi potwierdziły, że Pilotce nie dolega nic... oprócz starości. Kiedy zaczęliśmy szykować staruszka do powrotu na stare śmiecie, pojawiło się światełko w tunelu. Historia kocurka poruszyła wiele osób i zaczęto szukać Pilotce domu, w którym mógłby spędzić resztę swojej kociej emerytury. Misja z małą szansą powodzenia - środek lata, kot ponad dziesięcioletni, głuchy, ślepawy, z jednym zębem, ze zmianami zwyrodnieniowymi kręgosłupa (uraz po wypadku), z resztką ogona. Jak miał konkurować z maleńkimi, puchatymi, ślicznymi kociakami? Jarek i Magda, wolontariusze z Azylu "Cichy Kąt" w Tarnowskich Górach, zaproponowali Pilotce miejsce właśnie tam. Zastanawialiśmy się, jak kot zniesie przeprowadzkę i czy sobie poradzi - w końcu azyl to nie podwórko. Ale okazało się, że Pilotka wcale nie musi tam jechać.
Nagle, jak za sprawą czarodziejskiej różdżki, dla tego starego kota zaświeciło słońce. Pilotka znalazł swoje miejsce na ziemi i ludzi, którzy go pokochali. Nowi właściciele najpierw odwiedzali Pilotkę w lecznicy, oswajając go ze swoim zapachem. Pilotka bardzo się denerwował, kiedy dotykał go ktoś obcy, musiał poznać ręce, które zagłębiają się w jego futerku. A kiedy przyjaźń została zawarta, staruszek przeniósł się z podwórka na salony.
To jeszcze nie koniec opowieści. Pilotka stwierdził, że nowy dom może należeć tylko do niego. Reszty kotów w ogóle nie toleruje, czym wprawił w osłupienie nie tylko nas. Problem ten został rozwiązany tak, że większą część dnia emeryt przesypia w pracowni swojej nowej Pani. Poprawił się Pilotce słuch. Oczywiście wybiórczo. Słyszy, co chce. Bezbłędnie rozróżnia dzwonki do drzwi, np. kiedy dzwoni jego ulubiona sąsiadka, natychmiast zjawia się, przerywając słodką drzemkę i czeka na pieszczoty oraz przyniesione specjalnie dla niego przysmaki. Pan Pilotek to teraz zadbany emeryt. Ma wszystko, o czym marzą koty mieszkające na podwórkach: własny kąt, kochających ludzi i najwspanialszą opiekę pod słońcem. Niedawno do domu Pilotka trafił nowy kot potrzebujący pomocy, piękny kawaler w czarnym fraku z białymi skarpetkami i znaczeniami na pyszczku, ma na imię Arsen.  Arsen to kolejny podwórzowiec, który przeszedł na emeryturę, choć przy jedenastu latach Pilotki siedmioletni Arsen wydaje się młodzikiem. Urodzony przez podwórkową kotkę, od zawsze mieszkający na zewnątrz, wesoły, towarzyski kocur. Pewnego dnia zniknął, nie pojawiając się w porach karmienia. Kiedy wrócił, jego stan był tragiczny. Dzisiaj dochodzi do siebie w nowym domu.
Z obecności nowego lokatora niezadowolony jest tylko Pilotka, ale cóż... nie można mieć wszystkiego.
Nie należy do rzadkości sytuacja, kiedy stary kot podejmuje próbę - często rozpaczliwą - zapewnienia sobie emerytury i opieki. Prawdopodobnie wyczuwa swoją słabość Sowa kiedyś mieszkała w parku, nad stawem. Wiodła całkiem znośne życie - dokarmiana przez właściciela baru i przez wędkujących. Jednak z czasem na skutek wilgoci znad stawu dostała reumatyzmu. Którejś mroźnej zimy dopadła Ziemowita w parku. Gdy siedział na ławce i robił zdjęcia, znienacka wskoczyła mu na kolana. Wymruczała i wyłapkowała sobie "cztery kąty". Czasem śmiejemy się, że gdyby wiedziała, do jak zakoconego domu trafi, wybrałaby inne kolana. Sowa jest kotem bezproblemowym, to zwierzak, którego właściwie w domu nie ma. Przychodzi na swoją porcję głaskania, nie wybrzydza przy misce, jest stateczną i rozumną starszą panią. Ma oczywiście swoje sympatie i antypatie - nie lubi naszej Cykorii, ale za łobuza Sójka dałaby się pokroić. Kiedy przychodzą do nas znajomi, Sowa obowiązkowo dotrzymuje wszystkim towarzystwa aż do końca wizyty. Jest szczęśliwa i zadowolona z życia. Właściwie tylko w chłodne jesienno-zimowe wieczory, gdy chód Sówki staje się sztywniejszy, można poznać, iż nie jest to kot, który całe swoje życie spędził w domowych pieleszach.

Historia Pilotka, Arsena i naszej Sowy sprawia, że gdy ktoś zaczyna opowiadanie o starym podwórkowym kocie od słów: Był taki kot ... ,zawsze staram się wierzyć, że ten kot jest, żyje, że "załatwił" sobie jakimś sprytnym sposobem swój dom i przewraca się właśnie z boku na bok w ciepłym łóżeczku, mrucząc słodko. Właśnie tak powinna wyglądać zasłużona kocia emerytura.

Tekst i foto: zosia&ziemowit



KOT 9 - wrzesień 2007
magazyn dla miłośników kotów.


Serwis Koci Dom powstał z myślą o kotach i zawiera zdjęcia kotów, porady jak opiekować się kotem, różności o kotach. 

Koci Dom - Ważne! Serwis Internetowy Koci Dom nie jest organizacją opieki nad zwierzętami i nie reprezentuje żadnje organizacji!

Koci Dom jest zaprzyjaźniony z Fundacją Canis. Zajrzyj do kącika adopcyjnego Fundacji Canis - może znajdziesz przyjaciela na całe życie.

Jako że Koci Dom nie jest schroniskiem ani organizacją nie ma żadnej możliwości pomocy finansowej, rzeczowej ani przyjmowania zwierząt.

Serwis Koci Dom  prowadzę sama, dlatego też nie mam możliwości zamieszczania ogłoszen o zwierzętach do adopcji.